Quantcast
Channel: Kankanki ... skakanki po tematach
Viewing all 48 articles
Browse latest View live

Wstrząsnęło mną i zamieszało

$
0
0
Rodowód za wszelką cenę
Po tym filmie zastanawiam się nad pragnieniem kota main coon.

Chyba tylko dlatego, że mój Bajtek nie jest rasowy trzyma się dzielnie.
Jak na swoje 11-12 lat biega, szaleje, wygląda dobrze.
Od jakiegoś czasu prowadzam do fryzjera i to tylko z powodu brudu, który na zbyt długiej sierści wnosi do domu.
Zarośnięty wyglądał tak:


Potem idzie do spa dla psa i jest bardzo nieszczęśliwy. Daje się wykąpać obcej osobie, ale za mną wyje i tęskni.


 Kiedy odbieram Bajta to na początku jest skok wręcz na ręce i śpiew radości, a potem idzie w podskokach obok jak dziecko. Po chwili grzecznie siedzi w sklepie i czeka na hasło - idziemy do domu!


Taki fryz utrzymuje się do 3 miesięcy, potem spa po raz kolejny. Przycięta psia fryzurka ujmuje mu lat.
Teraz będzie miał zapuszczane włosy na uszach, bowiem trochę potrzebuję sierści do przędzenia.
Tu miał krótko i na temat, bo za tydzień i tak przeszedł zabieg wycięcia kaszaka z ucha.

Pysk mu posiwiał, częściej wychodzi na spacer siusiać, ale zęby ma jak młody wilk, co objawiło usunięcie kamienia.
Daj mu Panie Boże jeszcze życia, bo i mnie ta gadzina  trzyma jako tako w formie.

Pańcia ostatnio kulawa. Właśnie skończyłam serię 20 zastrzyków przeciw zakrzepicy, bowiem zapalenie żył głębokich się jakieś przytrafiło. Dość bolesne to doświadczenie. Najokrutniejsze było samej sobie podawanie leku, bo ja taka niedotykalska raczej i nie mam nic przeciwko zastrzykom w tyłek, ale sobie w brzuch to dla mnie była trauma.
Do końca roku mam brać polocard, a lekarz mówi, że podejrzewa konieczność do końca życia.
Żylaków jako takich nie mam i nigdy nie miałam.


Na chandru

$
0
0
Na moju chandru, na ten deszcz spłakany za oknem i moje bolenie głowy i pośpiwanie za dnia robota przybyła :)))
Będzie się drucić i szydełcić, a w jednym przypadku nawet filczyć.
Szyć też się będzie, ale dopiero na wiosnę piękne jedwabie, bo teraz czas na zapatulacze i opatulacze.

Od Godlesi przyleciały kłębuszki i bardzo uradowały, oj bardzo! Godlesiu, dziękuję!!!!!


Wśród nich kawa i słodkości pochłonięte niestety szybko. Wagę schowałam podstępnie - niedostępnie.

Poza tym uświadomiłam sobie, że prawie nie pokazuję w tym roku co mi się udziergało, wyszyło, uszyło. Jakoś tak zleciało do jesieni, a przecież ja cały czas coś tam dłubię :), za krótkie te dni moje, za krótkie....

Serdeczności

$
0
0
Życzę wszystkim 
spokoju, zdrowia, kasy, radości, powodzenia, sukcesów, skutecznych diet, przydaśków, miłych ludzi, całych dróg, połatanych dachów, posady, wiernej służby 
i uśmiechu na każdy dzień!!!!

Ta makatka jest autorstwa mojej koleżanki Gosi P i corocznie w Boże Narodzenie cieszy moje oczy!

Bóg się rodzi....

$
0
0
Wigilię w takim tempie przygotowaliśmy, że pierwszy dzień Świąt spaliśmy cały dzień :)
Zmęczenie dopadło niemłode już pesele.
Jeszcze stroiki na groby bliskich i ich rozwiezienie, jeszcze wpad i wypad do Mamy (na porzadki u niej już niestety i sił i czasu brakło) i reszta już w domu się toczyła.

Jak daleko byłam w lesie niech świadczy fakt, że piętnaście minut przed pierwszymi Gośćmi drzwi z psa obmywałam, bo wzrok wyłapał w ostatniej chwili ślady obcierania kudłacza.
Reszta niepoukładana została owinięta w folię i na strych.
Dawno tak w tyłek nie dostałam - lecz każdy ma to na co sobie zasłużył :)

Moje córki przygotowały część dań i sama się zdziwiłam skąd one to wszystko potrafią - a z internetu mamusiu.
Mały Alutek też przytargał miskę swoich pierniczków:


Ja się przy okazji dowiedziałam, że matias to rodzaj śledzia. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że to inny gatunek :)

Okazało się również i to kilka dni wcześniej, że nie muszę używać podkładu do makijażu :)
Codziennie bowiem nakładałam i w zimę i w lato. Zabrakło. Skończył się. I nie miałam kiedy kupić.
Nikt nie zwrócił uwagi, więc nie ma sensu go używać.
Coraz mniej mi do szczęścia potrzeba.

Dostałam cudne prezenty - płytę Zaz, książki, kosmiczną szczotkę do włosów, zegarko-budzik-stacjometeorologiczno-termometr i na samym końcu kopertę!
A w kopercie.....




otwieram....





i paczę...






i nie dowierzam....






i jeszcze raz paczę....






a tu:








Obcy był z nami!!!!

Całą Wigilię siedział, a może pływał i zachowywał się cicho i dostojnie w brzuszku Oli!
Huny konwersowały tak, jakby w odległości kilometra byli od siebie. Alutka i Olek w drugim pokoju grali na mandolinie i śpiewali. A ten wnusiak był wyciszony!

Żeby było fajniej termin na wyjście ma na 25 czerwca - dokładnie w dniu 3 urodzin Aliszonka - bo to ona zyska Brata lub Siostrę!

Nawet nie wiecie - jak się cieszymy!!!!!!

Jagodowa chusta

$
0
0
Przedostatnia to chyba w tym roku skończona praca. A że nie dawałam znaku dłuższy czas to pewnie myślałyście, że tylko w pracy siedzę i przy obrządkach domowych.
Zawsze jednak w ręku mam jakąś robótkę.
Chusta powstała z trzech motków po 5 deko miłego akrylu Orient - jest to wykorzystana część prezentów od Włóczkowej Wróżki. Zrobiłam ją szydełkiem nr 3,5.





Dała się zblokować na kanapie w całości, bo to kanapa wyjątkowo wysoka zrobiona na zamówienie.
Rozmiar chusty 160/80.


U mnie na ekranie są te kolory rozjaśnione, a w realu to nasycone barwy jagód leśnych, malin i jeżyn. Bardziej ich barwy współgrają ze sobą dając efekt faktycznych owoców. 
Motki wykorzystałam do cna - pozostało po parę metrów, być może do wykończenia np. kwiatka do czapki do kompletu z podobnej włóczki w kolorze. Ale do czapki to jeszcze daleko. 
Najpierw sweterek z wełny, a jak zostaną resztki to powstanie czapka. 

Ostatnia na tą chwilę skończona rzecz

$
0
0
Chusta z moheru Ebruli z Nako.
Zużyłam cały jeden motek - 10 deko/550 m. Szydełko 3,5, dziergane luźno i powłóczyście.




Wzór ten sam co w wersji jagodowej, a znaleźć go możecie TUTAJ



Taka sama wielkość co poprzednia:


W zasadzie martwił mnie leżący cały pakiet półkilowy w sklepie, bo chociaż włóczka ładna to nie trafiła na swoje dobre ręce. Wobec tego udziergałam chustę na sprzedaż w sklepie.
Tego samego dnia wieczorem weszła Klientka i zapytała, czy znalazłyby się przypadkiem ze cztery motki???????

Akurat na Nią czekały!!!!!

A chusta nadal drugi dzień powiewa na wystawie.
Pewnie tak będzie, że gdy już machnę ręką i dla siebie ją zechcę to znajdzie się nabywca :)

Alpaka łachmytowata

$
0
0
Dawno temu kupiłam alpaki pół kilo. Chcąc roboty sobie zaoszczędzić kupiłam upraną :)))))
To co ócz me błękity zobaczyły - to były takie buły:


One zdecydowanie lepiej wyglądały po moim praniu:


A woda  wyglądała tak:


Kiedy z pół kila odjęłam resztki nienadające się do przędzenia - naprawdę małe kłaczki, które zasiliły jasiek-


to zostało mi belejakiej alpaki połowa.
A onaż -to przedstawiała wiele do życzenia dalej i przy rozczesywaniu cały czas pokazywała co kryje:


Plując sobie w garść, zaprzestałam rozczesywania i sprzędłam jak popadło to, co się dało nawinąć na szpulkę. Grubo i przaśnie.


Z tego udziergałam łacha, który ma jedyną zaletę, że jednak alpacze włókno i reguluje mi temperaturę.
Kolor ma niezobowiązujący, rękawy lekko kusawe, dekolt ma z jedwabiu z merynosem w połączeniu z resztką białej alpaki, bo na to już zabrakło.






To po prostu sweter nie do parady, ale na spacer ze spanielem, do pracy, do rąbania drew na opał gdybym piece miała.
Nie oszczędzam go i noszę bo jest po prostu wygodny, a nie muszę o niego dbać.
Nie udało mi się zdobyć garści alpaki w podobnym odcieniu, innej też wtedy nie miałam i te rękawki są jak znalazł dla osoby, która wiecznie je podwija.
Całość jak dla bezdomnego. Zero polotu. Ale i tak go lubię.

Proszę Państwa - oto pies :)

$
0
0
Pies w domu - musowo kiedy jeszcze sił nie brak na spacery.
Pies ma prawo wejść do mojego sklepu zamiast skamleć pod drzwiami.
Pies jest ciepły, nosi piach, uwala się w przejściu, czyha na miejsce w łóżku.
Pies lubi karmienie pod stołem.
Podobnie jak przegląd techniczny auta - pies ma swoją kolejkę u weta.

Niejednemu nawet przez myśl nie przejdzie co ja myślę, gdy wygłaskuję i miziam cudze psy, które to raczej zawsze do mnie przychodzą.
Otóż ja je macam technicznie - czy nadaje się ich sierść do przędzenia.
Poza oczywistą sympatią odzywa się u mnie praktycyzm do bólu.

Jesienią brałam udział w targach Zoobotanica we Wrocławiu, gdzie poznałam przemiłą Panią Basię - lekarza weterynarza i hodowcę wielkich psów - Moskiewski stróżujący, których portrety można zobaczyć TUTAJ.

Pani Basia była z jednym ze swoich malutkich piesków i na poczekaniu na wrzecionie ukręciłam jej mały kłębek wełny z jej psiaka. Sierść była w torbie, nie rwana z psa :)

Umówiłyśmy się na spotkanie i dostałam worek wyczesanej sierści z moskwicza.
Uprałam to przed pracą, i tu zaskoczenie - nie kąpane psy- spodziewałam się typowo psiego odoru - a tu tylko zwykły brud, zapach kurzu, a nie każdego kąpanego psa :)


Podobnie jak alpaka, schnąca sierść nabierała powietrza i wnet prawie same tworzyły się puchowe chmurki. Wyczesywałam to jednak chcąc ujednolicić kolor.
Potem uprzędłam w dubla.



Z tej wełny udziergałam kilka mitenek (damskich i męskich) i otulaczy na kolana.


Zostały pokazane i przekazane do testowania w Niemczech. Dwa motki poszły także na sprzedaż na tamtejszych targach, ale wróciły całe i zdrowe :)
Nie ma problemu, będziemy nosić z Basią swetry!

Został mi niewymiarowy kłąb sierści, więc go sprzędłam w singla, dodałam nitkę cieniuśkiego merynosa i zaczęłam dla siebie dziergać sweter.



Dla siebie przędłam starając się o większe różnice w kolorze. Mało tego mam na własny użytek więc chciałam połączyć to z inną. Pasuje do wszystkich kolorów.
Ale po założeniu karczka poczułam, że ja w tym nie wyrobię!
Za gorąco!!!!! Sprułam.

Z tego mota wyjdzie kamizelka. Będzie w pawie oczka albo cuś. Nie dla mnie taka wełna na sweter.
Chyba, że w góry się wybiorę.
I co najważniejsze - nie gryzie! Nie filcuje się, bo prałam gotowe rzeczy. Sierść jest wspaniała i tyle.

Merynos ze spanielem

$
0
0
Na wrzecionie skręcałam w miarę wyczesywania długie kłaki z uszu mojego cocker spaniela.
Jest to włos bardzo długi i miękki. Niemniej jednak uprzędzione na kołowrotku stały się i podatne na filcowanie i drapią.
Mniej niż wrzosówka czy owca górska, ale jednak.

Pierwszy wyrób z sierści mojego Bajtka jest do tej pory w szafie, przyszły pierwsze chłodne dni to może założę niedługo. Bo to jest bardzo ciepłe i jednak bardzo oryginalne rozwiązanie.

Zapełniłam wrzeciono i zaczęłam Bajtka regularnie strzyc u fryzjera na krótko, więc skończyło się zbieranie jego sierści.
Merynosa prosto z łączki dorwałam i zgrubnie uprzędłam. Farbowałam runo - miał to być koral, ale merynos za dużo pomarańczowej farby wessał i stał się rudy.
Połączyłam to z singlem bajtkowej sierści i razem uprałam, by sprawdzić co z tym filcowaniem.
No i nic.
Zero strat na długości, zero drapania. Uzyskałam grubą nić i absolutnie nie filcuje się to-to.


Początkowo miała być torebka, dlatego taka gruba nitka z bąblami dla faktury i ten spaniel co miał się według znaków poprzednich sfilcować. A teraz to się nadaje do ciała - zaczęłam robić otulacz na szyję.
Chwilowo go nie ma skończonego, bo ciepło było, a i koncepcja mi się zmienia.
Ten kolor to też raczej nie moje kolory, więc możliwe, że w garze skończy by kolor wytłumić.
Tylko wtedy spaniel się ufarbuje.

Na samym wierzchu leży malutki motek cockera ukręconego z kaszmirem i alpaką - kolorystycznie do wykończenia.
Być może nitka z wrzeciona uzyskuje jakiś inny skręt, który powoduje, że traci ta sierść ciągoty do filcu.
Tego nie wiem w tej chwili, jak mi się to powtórzy - to będę pewna.

Bransoletka

$
0
0



Jak widać jest zrobiona z zamka błyskawicznego, filcu i czesanki.
Taśmę wycięłam tuż przy ząbkach. Warto przeciągnąć nad ogniem, by stopić resztki materiału i nic nie będzie się strzępić.


Potem ułożyłam wzór i przyszyłam go nitką do kawałka filcu, wykorzystałam cały 55 cm zamek.


Wygrzebałam czesankę i nafilcowałam na sucho igłami środki wzoru - jedna igła padła.




Gotowy pasek podkleiłam drugim przy pomocy kleju HT2 i nawinęłam na słoik, by się półkole uformowało.


Potem wycięłam spód z ciemnego filcu w fale, by bransoletka miała jakieś ciekawsze brzegi.


Doszyłam spory zaczep-haftkę, ale nad zapięciem jeszcze podumam.
Całość bransoletki obkłacza na zdjęciach alpaka snująca się z czapki, która to za tło robiła.


Poddupnik ogrodowy na sezon 2015

$
0
0
Dla pewnych "boskich" tyłeczków na lato uszyłam prosty pledzik na trawę.
To pocięte bluzy dziecków moich i w podobny sposób jak TEN został uszyty.
Tym razem z kupy naciętych kawałków wybrałam borda, piaski, czernie i lekkie żółtości.
Zielenie i błękity poszły do pudełka pt. ZUŻYJ I WYWAL.
Ostatnio tak usuwam stare ręczniki, ściery notorycznie wyrzucane, które wracają wyprane i znów szkoda wyrzucić czyste, stare lub skurczone :) t-shirty i rozmaite szmaty, które mnie omotały.

Rozłożyłam kolorami i wybierałam zgodnie z ruchem zegara zszywając pas.




Potem wymierzyłam szerokość przewidywanego paczłorka i pocięłam ten rulon w piętra.
Gdy go zszyłam, to wtedy z jednego boku wyrównałam szerokość - bo drugi był prosty.



Rozprasowałam szwy, ale dzianina i tak się odwija, więc po lewej stronie każdy prostokąt otoczyłam stebnówką - by te zapasy były płaskie.




Jak skończyłam to wszystkie nitki usunęłam i już miałam rulon z ociepliną wyjmować, gdy oko padło na ukrytą w szafie narzutę dzianinową z lekkim włosem. Była dość puchata i odłożyłam na kapę dla Syńcia.
Stwierdziłam, że kapę to ja mu uszyję paczłorową, a to posłuży jako ocieplina w środek.
Zawsze to mniej w szafie :)

Rozłożyłam majdan na podłodze, skanapkowałam i spikowałam tylko po szwach wzdłuż łączenia pasów.
Niestety, do fikuśnych pikowań i za ciężki wyrób i moja znów ręka w ortezie.




Tył dałam z nowiutkiej bawełny, którą kiedyś w ilości zatrważającej nabyłam, bo coś po 3 złote wychodziło :) za meter.

Jeszcze podpis i data. Ręcznie, bez pisania, od ręki.


Posprawdzanie rogów:


Rzut ogólny kontrolny po praniu, nic się nie pofarbowało.


I poskładane w pakiecik chwilowo czeka w domu na słoneczko w ogródku.
Może posłużyć jako kołdera zapasowa, ale i tak zajmuje mniej miejsca, niż te wszystkie szmaty użyte do uszycia na stosie. A moja potrzeba praktycyzmu została zaspokojona.


I wiem, bo taka durna na 200% to nie jestem, że szybciej i taniej i ładniej kocyk kupić.
Ale z kocyków czasem ciężko wyzbierać trawę czy rzepy. Z reguły są cieńsze.
Wydane pieniądze można przeznaczyć np na inną materię czy włóczkę :) bądź piwo.
No i najprawdopodobniej po mnie schedy nie będzie, więc chociaż pledzik.

Synuś

$
0
0
Kto tam mnie czytał to wie, jakie miałam rozmaite przygody z dziecięciem. 
Tak w wielkim skrócie to on tą ostatnią swoją Alma Mater ukończył z dyplomem zawodowym i finito!
Nawet świadectwo jako tako wyglądało.
Gdybym wtedy nie trafiła na Matkę w Dziekanacie - byłoby pozamiatane!

Zaczął szukać pracy - znalazł kilka, z jednych sam rezygnował, z innych go wywalono, jeszcze gdzie indziej olali go całkiem.
Chyba od kwietnia ma pracę w restauracji, gdzie zasuwa jako majtek pokładowy. Bywa, że pracuje po 20 godzin, bywa, że tydzień siedzi w domu. Ale zadowolony!
Nie ma umowy o pracę - co już chyba normą w tym kraju się staje, ale za to ma gwarancję zatrudnienia przynajmniej na tej umowie - co tylko mu daje mierny dopływ gotówki.
On tą pracę lubi i jego tam darzą sympatią.
Takiemu dziecku to najbardziej potrzebne, by usłyszeć pochwałę.

Zarobił - pierwsze pieniądze wydał na kierownicę do swojej gry komputerowej.
Druga większa kasa - głośniki full wypas do kompa.
Kolejne - poszły na prawo jazdy.

Wykonał wszystkie badania, uczciwie. Sam się uczył (he,he - tylko na kursie jak był, bo go z książką lub testami nie nakryłam). Zaliczył te swoje 30 godzin jazdy, dokupił 3 dodatkowe i włala - dzisiaj zdał na prawo jazdy!

W teście miał 0 błędów!

Zdał i teorię i praktyczny za drugim razem, ale zdał!
Teraz będzie składać na samochód, bo do pracy ma daleko i pod górkę.

I nie tylko to piszę by się pochwalić, ale także tym wszystkim matkom umęczonym na pociechę, że najmarniejszy gamoń może przynieść radość. 

Czyszczenie folderu "Ostatnie" - czyli lecę po kolei :)

$
0
0
W ubiegłym roku i zdechł mój laptop, i czasu nie było, i zbiory fotek wsiorbało, i się je odzyskało, i canona szlag trafił ze słynnym błędem e18 i nowy-stary się kupiło taki sam z niewielkim błędem e18 :), i karta nie współpracowała i dostało mi się od dzieciów zewnętrzny dysk i jeszcze multum mam tych zdjęć do układania.
A więc - żeby od "więc" nie zaczynać :) - będę lecieć zbiorami fotek z folderu jak w tytule i może i jakaś chronologia się ustali, bo jak poprzenosiłam już jakieś dzieła do uporządkowanych folderów to napiszę o tym po grubych kilku miesiącach lub zapomnę :)

Z okresu przygotowań do Wielkanocy 2014 wyszyłam w dość śmieszny, ale zaplanowany sposób obrus. Taki zestaw składający się z płótna z nadrukowanym wzorem, bez oznaczeń na nim kolorów, bez muliny, ale z numeracją anchora i maleńką fotką obrusa na okładce (wymiar 15/10cm) kupiłam na starociach za 7 złotych :).
Dopasowałam do niego stare muliny - ariadna bez numeracji, odra, mez. Niewielkie różnice w odcieniach nie mają znaczenia, a dopasować kolor już ja potrafię.

Specjalnie robiłam takie odstępy jednonitkowe, bowiem i krzyżyki były tak nadrukowane i takie piksele mi do gustu przypadły. Krzyżory są wielkie, ale jeszcze większe mam aktualnie w odpoczynku - w ufokarni.
Ze zdjęcia musiałam jakoś dojrzeć, gdzie który kolor i jaki kształt.
Włala ta okładka:


Taki był druk:


I tak sobie go wyszyłam:







Potem, aby mu rozmiar powiększyć dodałam koronkę w żółci tej pisanki na pierwszym planie, ale nie chce mi się już robić zdjęcia.
Całość wydziubana w pracy pod ladą.
Oczywiście na same Święta nie skończyłam, więc debiut będzie w tym roku na stole :)

Moja nowa fascynacja - angora

$
0
0
W ubiegłym roku zostałam zaproszona jako część folklorystyczna na dożynki, które odbyły się w miejscowości pod Wrocławiem - w Pruszowicach. Był koniec sierpnia 2014.


Jak najbardziej działało stoisko z "ludowymi" wyrobami z mojego sklepu:


Blisko nas były kury - tu ukłon w stronę Anek73 :)



Króliki:


Ptaki i inne ssaki:



Pojechałyśmy tam z Yadis ku uciesze publiczności i byłyśmy ozdobnikiem.

Po krótkim oswojeniu i mojej zachęcie wnet pojawili się pierwsi kursanci  do nauki przędzenia.
Niesamowite dla mnie było, gdy do kołowrotka siadła Pani z ogromnymi tipsami, w dezajnie "rozrywkowym", makijażu wieczorowym, obcasach 16 cm.
Przed nią wyrósł - hmmm, właściciel????, który zanim zaczęła zaczął jej przygadywać i wyśmiewać.
Już widziałam zmieszanie i lęk na twarzy, gdy usłyszała ode mnie - jedziemy, dalej, tak trzymamy, tak puszczamy itd. I zagłuszając dogadywanie owego Pana zaczęłam chwalić.

Jakież było i moje i jej zdziwienie, gdy ze skołtunionej alpaki popłynęła piękna nitka!!!!!
Nikt by nie uwierzył, że ta Pani ma po prostu dar. A nić cudna!

Pan zamilkł.
Pani mnie ucałowała i objęła bardzo serdecznie. Chyba potrzebna jej była bodaj taka pochwała i uznanie. Obie miałyśmy łzy w oczach. Przez krótką chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy i nie musiałyśmy nic sobie tłumaczyć.

Każdy chętny miał możliwość popróbowania przędzenia, obejrzenia jak wygląda uprzędziona alpaka, jak brudna, jak uprana oraz inne wełenki, które przywiozłam jako rekwizyty.

A z tym Panem to jesteśmy, że tak to określę - "po słowie"!
Artysta z zespołu ludowego również szybko połapał się w zawiłościach kołowrotka, a że niedaleko od się mieszkamy to jesteśmy umówieni na wiosnę po strzyżę z jego owieczki (owieczek?).
Będziem się bawić dalej.
Na występ musieli go przez mikrofon wołać i przyszła część zespołu i wtedy się oderwał.


Ale najfajniejsze było prawie w moim zasięgu.
Gdyby nie mina mojego męża - kicał by w domu taki króliczek!


Na dole widać jaki włos z tej puchatej kulki wychodzi! To królik karzełek Teddy.

Mój Osobisty udzielał się towarzysko na imprezie, a kiedy znienacka lunął deszcz zastałam go w takiej pozie w zasięgu wzroku:


Nie, nie ujeżdża tego kucyka :)!
On go łapie, bo uciekł właścicielowi!  Pan Mąż się przekonał, ile siły ma taki koński osesek!

Potem w tym samym zespole - Yadis oraz Dolnośląskie Stowarzyszenie Hodowców Gołębi Rasowych i Drobnego Inwentarza - ponownie pojawiłam się jako element dekoracyjny na Zoobotanice w Hali Stulecia. Tym razem tuż obok siedziały właścicielki kilku hodowli tego króliczka i podczas demonstracji pięknie czesały swoje zwierzaki. A wyczeski trafiały do mnie!

Z wyczesanych Teddy (ale potem już nie rozczesywanych przeze mnie) oraz z podarunku od Ewy- prawdziwej pięknej angory - ja ze swojej części uplotłam część takich mociów i wczoraj dorobiłam już z zakupionej komplet na sweter. Skończył się Kiddy.


Angorę splotłam z nitką Kiddy, która ma w składzie 70% kid mohairu i 30% poliamidu.
Ten Kiddy to podarunek od Godlesi!


Białe motki to angora z kiddy, mam tego 814, 5 metra. Kolorowe króliki Teddy to 129 m.
Całość waży 28 deko. Nitka 2 ply. Powinien wyjść sweter.

Jak skończyła mi się podarowana angora na występy w Hali Stulecia tem prędzej zakupiłam u Ewy angorę.
I to się nazywa wpaść po uszy!!!! Jestem zakochana w angorze.
Przyszło do mnie pudło z włosem. Jest długie, czyste, puszyste.


Można brać takiego "kłaka" i prząść z ręki:


Ale ja lekko go tapiruję psimi szczotkami :), batta trudno zrobić.


Przekładam do miseczki, lekko zwijam w kłębki mieszczące się w dłoni i leci nitka.



Tysia mi napisała, że jej angora lata i ma się dobrze wszędzie.
Ta moja od Ewy jest bardzo ułożona i grzeczna :)
Specjalnie ubrałam fartuszek, bo pomyślałam, że rozczesana angora to puch i będę ją zbierać dokoła.
A tu nic. Więc potem przędłam w gaciach dresowych i nic mi nie lata po pokoju.





Po alpace i psie moskiewskim to angora jest do przędzenia tuż przed wyjściem na spotkanie z królem.
Ja trwam w zachwycie nad angorą, a już taka wełenka jak od Ewy to cud miód i malina!
Mimo wczorajszego wieczoru z angorą i Świętym na ekranie nadal mam całe pudło włosia. Uwielbiam!
Motki nie są prane. Będę je przerabiać "na brudno", bo one nie są brudne :) ale wiem, że angora może włos tracić, więc nie chcę niepotrzebnie jej dawać powodu. Balans jest prawidłowy, nie trzeba blokować.

Już rano nabrałam oczka na próbkę. Będzie się dziać. I w szafie mam biały sztruksowy spodzień do dopasowania - będzie co ubrać do tej bieli!

Niebiesiutko w alpaczynie

$
0
0
W 2012 wspólnie z Asią Appolinar kupiłyśmy alpakę. Między innymi alpakę baby 16-miesięczną.
Nie pamiętam czy nie była to suri alpaka baby. Bo suri jako takie też kupiłyśmy.
W końcu na nią przyszła pora i wyjęłam pierwsze pół kilo.




Pierwsza kąpiel wyglądała tak, oczywiście większe brudy wyjęłam wcześniej, a na trzepanie nie było ani czasu ani wiedzy, którą dzisiaj posiadam dzięki Tysi YarnArt :)


Kilkukrotne pranie kilku partii alpaki zakończyłam na takiej wodzie i ona jest z dodatkiem octu oczywiście:


Obsychanie nie wróżyło najgorszego, a nie takie alpaki się prało:





Puch leciutki na szczotki brałam, ale i tak mnóstwo tych drobinek roślinnych siedziało we włosiu. W końcu zdecydowałam, że przędę jak wyjdzie. Grubo to grubo, cienko to cienko.
Powstały dwie szpule nieciekawego singla.
Połączyłam w 2 ply z wełenką cieniuśką (prezent od mojej Wróżki Włóczkowej!) chcąc jakąś formę nadać nitce i ją ustabilizować mocniejszym merynosem.


Po prawej dubel


Zbliżenie na dubla po zdjęciu z motowidła:


W czasie nawijania na motowidło dalej się sypało:


W końcu wyprałam już na czysto, wytrawiłam octem i w gar do farby! Szmaragd z turkuciem.


Farba wessała się jak to zwykle, w garze pozostała przeźroczysta woda.
Ja te motki do płukania - a one nie dość, że sfilcowane to jeszcze żywą farbą dają! Całe ręce miałam turkusowe!
Oczywiście ocet lał się butelkami.
Wysuszyłam.
Kolorek przyblakł.


Zaczęłam to zwijać na kłębki by rozcapierzyć nici i ponownie nawinąć na motowidło. Sypało się dalej.


W jednym garze farbowane, a środkowy mociek inny!


Uprałam po raz kolejny, kolejny raz wybielaczem myłam wannę i siebie.
Wyschło.
Pozwijałam na kłębki, dalej się filcowało, ale jakby mniej.
Zrezygnowałam z dziergania swetra, bo nitka dalej puszczała kolor, i ta niepewność jaki rozmiar mam zrobić bo jak się ufilcuje to co?
Postanowiłam zrobić czapkę. Czapka rzecz szybka do sprawdzenia. Palce cały czas się zabarwiały od farby, nie sposób to było dziergać pod ladą, bo gdzie z tymi ręcyma.
Wyszła, puściła jeszcze jakiś dech koloru, ale się nie sfilcowała. Udziergałam ją z podwójnej nitki.
Najpierw otok, a potem denko.
Potem zaryzykowałam rękawiczki, też z podwójnej i najprostszy model z jednym palcem, bo eleganckich skórkowych to mam z każdego koloru, a najlepsze dla mnie takie dziecięce.
Tylko troczka nie mam :)
Też się nie sfilcowały.
Toteż zostałam z ogromem jeszcze do przerobienia, a że szale to ja wolę z lżejszej dzianiny, więc powstała ni to chusta, ni to baktus. Dziergany ściegiem francuskim, zaczęte od 5 oczek, poszerzane po 2 brzegowych i przed dwom ostatnimi na "prawej" stronie. Czyli co drugi rząd.
Kiedy długość końcowego brzegu chusty mi pasowała przerobiłam jeden rządek dodając oczko co dwa.
Uzyskałam w ten sposób luźny brzeg, łatwy do zamknięcia, bez obawy, że zamykany brzeg będzie się ściągać. Miał być luźny.
Obleciałam to wszystko szydełkiem, jakimś łańcuszkiem w pętelki ,by dalej tracić wełnę, ale i tak mi został kłębek jak grapefruit. Dorobiłam jeszcze trzy kwiatki szydełkowe, a wełny nie ubyło. Skończył mi się pomysł na górę, być może udziergam nakolanniki pod kozaczki.

Rękawiczki:


Czapka ma przyszyte z boku trzy guziczki w idealnym odcieniu do farbowanej nierówno alpaki:


I można ją nosić w tej wersji - na sportowo, lub dopiąć jeden, dwa lub trzy kwiatki i będzie mojsza wersja:



Chusta może być noszona na ramionach lub pod szyją. To nie jest model za tyłek.




 a tu jest prawdziwy kolor:


Kiedy zawitała do mnie Aliszonka, poprosiłam o sesję zdjęciową i tak wygląda ten mój alpaczy komplet:




I kiedy  to wszystko kolejny raz prałam, kolor chyba już się ustanowił, bo woda pozostała czysta.
Zdjęcia z Alutką zbyt mocno eksponują jaśniejsze odcienie, w realu jest to bardziej żywe, ale na pewno nie jest to wersja kolorystyczna zaplanowana.
Ani jednego paprocha nie ma, na skutek ciągłego wywracania do góry nogami tej wełny :) i skończyło się filcowanie, nitkę prułam i idzie bez jęku. Całość niewymownie miękka, ciepła, do utulenia.
Wzory są moje osobiste poskładane z tego co umiem i w danej chwili chcę zrobić, kwiatek jest zerżnięty wyłącznie jako kwiatek ze strony Dropsa - zabijcie nie wiem gdzie ten wzór, natomiast wersja z guzikami jest moja, bo sobie tak wymyśliłam, ale pewnie inni też to wymyślili.
Tylko tej zimy brak!

Jestem zdumiona skąd taka nikła trwałość koloru. Czy wełna młodziutka? Czy barwnik oparty na niebieskich zielonościach mniej trwały?
To najbardziej podejrzewam, bowiem farbowałam owcę frygijską na zestaw czerwony, turkus, niebieski i turkusu nima! Do poprawki, albo akceptacji!

Dzieło owe zgłaszam jako ukończone w Wyzwaniu dziewiarskim u Maknety na rok 2015  i będę co jakiś czas pokazywać co mam skończone.
Zaczynam od odnotowania pierwszego skończonego projektu i tym samym zamalowuję dwa pola na niebiesko.

Wyzwanie dziewiarskie
15 projektów w 2015
Lp.StatusWyzwanieMoje uwagi
1Skończyć robótkę zaczętą przed 1 stycznia 2014r.komplet z alpaki wlasnoręcznie uprzędzionej i ufarbowanej-czapka, chusta, rękawiczkiskończone ok 15 stycznia
2Wydziergać element garderoby jakiego jeszcze nie wydziergałam
3Wydziergać coś do domu
4Wydziergać coś zainspirowanego książką/filmem
5Wydziergać coś z 1 kłębka włóczki
6Nauczyć się całkiem nowej techniki
7Wykonać projekt używając nietypowego połączenia kolorystycznego
8Wydziergać kompletkomplet z alpaki wlasnoręcznie uprzędzionej i ufarbowanej-czapka, chusta, rękawiczkiskończone ok 15 stycznia
9Użyć do projektu włóczki "z zasobów"
10Wykonać na drutach/szydełkiem coś naprawdę maleńkiego
11Wydziergać parę
12Ozdobić jedną z wydzierganych rzeczy haftem
13Napisać i opublikować wzór jednej z wydzierganych rzeczy
14Wydziergać projekt, który od dawna mam w planach (np. Rav)
15Wydziergać coś biżuteryjnego
Legenda:
Zrobione! :D
Prace w toku
Wszystko przede mną ;)



Wielkanoc 2015

$
0
0
Nawet tytułu mi się nie chce bardziej odkrywczego pisać, bowiem dopadła mnie niemoc.
Coś tam robię dla siebie, staram się o równowagę psychiczną, ale tak totalnego braku czasu nie miałam w życiu.
Dziś - chcąc Wam wszystkim złożyć swoje najserdeczniejsze życzenia z okazji Wielkiej Nocy pokażę kursik na szybkie kurki. Poza ozdabianiem służyć mogą jako igielniki.


Kurka to rzecz szybka do uszycia, i można według tego samego wykroju zrobić ją na drutach lub szydełku.
Potrzebny jest kawałek materiału o wymiarach pi razy oko jak poniżej, czyli o długości x2 niż szerokość.


Wycinamy z filcu od ręki grzebyczek i dziubek, który u mnie jest złożonym trójkątem, by się ładnie układał
Przyszpilamy to do brzegów do środka.


Zakładamy materiał tak, by przykryć ozdoby. Założenie to spód kurki.


Przeszywamy te dwa brzegi.


Jeden bok (tył kurki) jest otwarty nadal


Specjalnie tu pokazałam, że można szyć po kwadracie, a można wyprofilować grzbiet kurki bardziej pochyło. Efekt podobny. Szwy przy dziobie i grzebieniu ścinamy, by nam się ładnie główka ułożyła.


Na jednym z boków kwadratu zaszywamy poprzecznie kawałek trójkąta. Podobnie jak robimy to w bokach torby. Uzyskałam podparcie - brzuszek kurki.
Tego nie musimy wycinać.



Wywlekamy na wierzch, sprawdzamy czy dziób i grzebień w prawidłowym położeniu.


Wypychamy i nie przesadzamy, bo ładniej wygląda taka niedopchnięta :)


Otwarty brzeg zawijamy do środka na ok. centymetr, spinamy szpilką


i zaszywamy. Jak ktoś bardzo potrzebuje to można ułożyć w ogonku namarszczoną wstążkę, koronkę, lub tasiemki zagięte na pół i tworzące wachlarzyk.


Kura gotowa, jeszcze oczy (plastikowe, guziczki lub koraliki). Jak ma trafić w ręce dziecięcia to tylko szycie! Takie przyklejane ozdoby dziecko może zeżreć i nie oddać. A potrącić nie ma z czego.


I mamy stado kurek!



Ponieważ w krótkim czasie mam dwa pogrzeby, więc kolejny odbędzie się w Wielki Piątek. Wyjeżdżam. Nie sądzę bym zdołała jeszcze przed Świętami pięknie podziękować za otrzymane życzenia, kartki, śliczną kurkę od Basi Barabaratoja.
Ode mnie w tym roku nic nie wyleciało ku Wam, poza myślami, szczerymi życzeniami. Proszę wybaczyć.
Zmniotło mnie i pozamiatało.
Na przygotowanie Świąt w domu mam bardzo mało czasu, ponieważ pracuję i dziś i w sobotę, a piątek spędzam w Szczecinie. Niemniej jednak będę szczęśliwa w gronie Rodziny, będą te Święta mniej ozdobne, ale za to bardziej skupione. Nie zwojuję świata, nie udręczę się pucowaniem na ostatnią chwilę, bo to najmniej ważne.

Życzę Wam, byście swoje Święta spędzili pogodnie, bez trosk, z uśmiechem, wygodnie, dostojnie. 
By Wam szczęście sprzyjało i dopisywało zdrowie. 
Alleluja! Chrystus z martwych wstanie!

Alleluja!

$
0
0

Zdjęcie wykonałam niezawypaśną motorolką wracając z pogrzebu i mijając Świebodzin..
Samo się ustawiło i nastawiło przy 120/h z samochodu.

Dziś w Wielkanoc niechaj wszystkim obsychają łzy. Bądźmy szczęśliwi! Chrystus Zmartwychwstał!

Wracam do bloga

$
0
0
Wymiotło mnie na długo. Wracam.
Na początek najnowsza nowina - czekamy na Księcia, który najpóźniej urodzi się 22-06.
Mama już w szpitalu. Bardzo proszę o dobre myśli, a kto może to o modlitwę.

Fota 3D tylko w posiadaniu sprzed 3 miesięcy, kawaler wtedy miał 726 gramów, dziś ponad 3500.


A tu moja czereda w końcu 2012? początek 2013? Jakoś tak.
Szaty plugawe, chaos domowy, dizajn rozczochrany, ogólna szczęśliwość.


Już tego roku na Wielkanoc gromada znacznie urosła i zajmuje 4/5 kanapy w pracowni :)


Teraz najnowsza Malizna będzie otoczona już wielką Rodziną. Bo u nas to już tak nienormalnie wszyscy mamy. Jak do tej pory to jakiegoś specjalnego traktowania i zauważenia potrzeb takich rodzin w naszym kraju nie postrzegam, a nagłówkować się trzeba przy każdym dniu.
No cóż, dałam ja radę bez pomocy - dadzą radę inni.
Póki co  - niech tam Szef ma w opiece!

3500, 57

$
0
0
1:33 w nocy dociera mms - Już jestem! 3500gr i 57 cm.
Alutek kopał w nocy i jęczał tak okrutnie, że babcia nie mogła spać, a potem to już spanie całkiem do 4 rano odeszło. Jesteśmy szczęśliwi!



I pierwsze fotki z pierwszego dnia

$
0
0
Mały Człowiek żyje już na tym padole ok 15 godzin:




Viewing all 48 articles
Browse latest View live